Kapitan Jerzy Tarasiewicz, uczestnik legendarnej wyprawy szalupą „Chatka Puchatków” nie żyje
W tych dniach do kraju dotarła smutna, poruszająca brać żeglarską Wybrzeża Gdańskiego wiadomość: w swojej posiadłości w Islamorada (jedna z wysp amerykańskiego archipelagu Florida Keys) zmarł współtwórca i uczestnik pierwszej powojennej eskapady na dalekie morza, kapitan Jerzy Tarasiewicz. Urodzony w Wilnie, po powrocie do Polski mieszkający w Sopocie, Gdyni i Krakowie, absolwent Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni i Uniwersytetu Jagiellońskiego, a od 11 listopada 1967 roku, po zejściu z pokładu „Rozumka”, do którego doszło na Balearach, w porcie Palma de Mallorca, niepogodzony z realiami polskiej rzeczywistości – emigrant, tułacz, obywatel świata. Marynarz, który swoje miejsce na kartach historii polskich żagli ma zapewnione już dawno, a Jego niezwykły, dokonany z Januszem Misiewiczem wyczyn otacza nimb podziwu i szacunku. Ich zadziwiający upór, konsekwencja, ale też ogromna determinacja w dążeniu do celu, stały się wzorem dla tych, którzy na oceaniczne rozległości wyruszali potem. Myśleli o eskapadach na wody Morza Północnego i Śródziemnego, planowali regaty na trasach północnoatlantyckich, marzyli o samotnych wyprawach wokołoziemskich.
Kapitan Jerzy Tarasiewicz gościł w Trójmieście na początku maja tego roku. Wtedy też odwiedził mury Akademii Morskiej, spotkał starych przyjaciół, zawitał na nabrzeże przystani jachtowej, z której 8 sierpnia 1958 roku wyruszał w pamiętny rejs „Chatką Puchatków”, kończąc go rankiem 2 kwietnia 1959 roku na Martynice, a kilka tygodni później (już bez Misiewicza) w Puerto Rico. W owych dniach gdyńskiej wizyty Kapitana doszło też do spotkania z liczną grupą sympatyków żeglarstwa, marynistów oraz absolwentów Szkoły Morskiej z połowy lat 50. minionego wieku. Ciekawy i niezapomniany wieczór morskich opowieści toczył się w audytorium Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie emanujący pogodą ducha, uśmiechający się ciepło siwowłosy Kapitan zadziwiał darem łatwego nawiązywania kontaktu, zyskując tu w Gdyni kolejnych przyjaciół i admiratorów jachtingu. Operując „lekkim słowem” (swego czasu zajmował się dziennikarstwem, stąd ta umiejętność), zachęcał do sięgnięcia po lektury, które piękno żeglarstwa pokażą, a potem do jego uprawiania zaprowadzą.
Jerzy Tarasiewicz, popularny „puchatek”, jak onegdaj o Nim i Januszu Misiewiczu mówiono, w tym roku ukończył 80 lat. Będąc ostatnio w kraju, choć pewnie o tym nie wiedział, żegnał się z Przyjaciółmi i Polską.
Panie Kapitanie, niech ta Ostatnia Wachta obdarzy Pana spokojem.
(ertel)
Zdjęcie: Cezary Spigarski
Przypomnijmy, że relację z przywoływanego spotkania oraz opis atlantyckiej marszruty, którą przedstawił dr Ryszard Leszczyński, znaleźć można na stronie naszej Oficyny – kliknij.