Na przestrzeni ostatnich 28 lat polska flota handlowa w żegludze międzynarodowej zmniejszyła się z 247 statków pływających pod polską banderą do 96 jednostek, z czego tylko 6 pływa aktualnie w narodowych barwach. Ludzie morza o przyczynach tego stanu dyskutują od lat i co jakiś czas temat ten poruszany jest w różnego rodzaju pracach legislacyjnych, jednakże jak dotąd bezskutecznie. Dlaczego warto przywrócić polską banderę?

Po tylu straconych latach, czas zająć się problemem na poważnie i uregulować, to co istotne dla polskich armatorów i marynarzy. Przywrócenie polskiej bandery to dodatkowe setki milionów w budżecie naszego państwa, a Polska miałaby szansę stać się bałtyckim Singapurem – mówi Ireneusz Kuligowski, prezes Polskiego Związku Zarządców Statków.

Prezes Ireneusz Kuligowski podczas IX Spotkania Informacyjno-Promocyjnego PZZS 11 października br., podejmującego temat przywrócenia polskiej bandery zobacz tu – kliknij

Gdzie zacumowały polskie statki?

W roku 1990 pod polską banderą zarejestrowanych było 247 statków dalekomorskich, jednakże czas transformacji gospodarczej zapomniał o ludziach morza i gospodarce morskiej, a statki musiały pływać i zarabiać na siebie. W wyniku wysokich obciążeń fiskalno – administracyjnych armatorzy zaczęli rejestrować swoje jednostki w krajach tzw. wygodnej bandery (flag of convenience – FOC), gdzie są uproszczone wymagania co do rejestracji, jak też znacznie mniejsze koszty zatrudnienia marynarzy. I tak rok, po roku, liczba statków, które pozostały w barwach narodowych zmalała do 6 jednostek.

Co gorsza, w przeciwieństwie do Unii Europejskiej, gdzie problem zauważono już w latach 90. (pierwsze wytyczne w tej sprawie wydano jeszcze w ramach EWG w 1991, kolejne – w 2004, nowelizacje w 2009 i 2017), w Polsce nie stworzono też odrębnego systemu ubezpieczeń społecznych dla marynarzy – podkreśla prezes Polskiego Związku Zarządców Statków.

Powyższe zaniedbania doprowadziły do sytuacji, w której ponad 38 tys. z prawie 40 tys. polskich marynarzy, wysokiej klasy specjalistów (Polska ma trzy uczelnie wyższe kształcące morską kadrę) pływa na statkach pod obcymi banderami. – Dodatkowym problemem są podatki. Wprowadzone przez art. 118 ustawy o pracy na morzu z 2015 r. zwolnienie z podatku dochodowego od osób fizycznych po przepracowaniu 183 dni, do dzisiaj nie weszło w życie, ponieważ nie uzyskano zgody Komisji Europejskiej. Tymczasem jest to światowy standard w żegludze, nie tylko w krajach EU / EOG – wyjaśnia Ireneusz Kuligowski. – Wisienką na torcie jest fakt, iż Polska nie zrealizowała też zobowiązań w zakresie ubezpieczeń społecznych wynikających z Konwencji o Pracy na Morzu z 2006 roku, stanowiącej o stworzeniu kompleksowego systemu ubezpieczeń społecznych dla marynarzy – dodaje prezes PZZS.

Czemu kraje FOC są tak atrakcyjne dla armatorów?

Jak wskazuje prezes Polskiego Związku Zarządców Statków, Ireneusz Kuligowski – to czysty rachunek ekonomiczny. Według badań World Maritime University w Malmö, od 50 do 60 proc. kosztów operacyjnych statku to koszty załogowe. Na przykład z danych statku m/s Koszalin (38 tys. DWT, którego załoga liczy 18 osób) wynika, że roczne koszty operacyjne pod flagą Bahamów wynoszą ponad 72,5 tys. zł, natomiast pod banderą polską prawie 668 tys. zł, z czego ponad 620 tys. zł stanowią składki na ubezpieczenie społeczne oraz składki na fundusze (FP, FGŚP, FEP, PFRON).

Jak przywrócić polską banderę?

Z inicjatywy Polskiego Związku Zarządców Statków przygotowano projekt ustawy zawierającej propozycje zmian niektórych ustaw mających na celu ułatwienie rejestracji pod polską banderą. Między innymi zmiany dotyczą stworzenie systemu ubezpieczeń dla marynarzy, zmniejszenie obciążeń armatorów z tego tytułu i zmiany podatkowe.

Wprowadzając proponowane zmiany, przy założeniu przeflagowania 20 statków rocznie, budżet państwa poniósłby koszty rzędu 1,68 mln zł, jednocześnie pozyskując wpływy na ZUS i do budżetu na poziomie 6,1 mln zł, w tym 2,8 mln zł ze składek na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne marynarzy. Z kolei skarb państwa w perspektywie dekady mógłby osiągnąć przychody w wysokości 247 mln zł (182 mln zł dochodu netto), natomiast wydatki w kwocie 92 mln zł, przy założeniu, iż wrócimy do poziomu zbliżonego z 1990 roku tj. około 200 statków pod polską banderą – wylicza Ireneusz Kuligowski.

Na przykład mniejsza od Polski Norwegia, mająca flotę złożoną z 1,9 tys. jednostek pozyskuje ze swojej bandery roczny przychód w wysokości 16,5 mld euro. Warto dodać, iż żegluga morska generuje ok. 40 proc. dochodów w ramach całej gospodarki morskiej (tak wynika z raportu Menon& DNV GL), a jedno miejsce pracy na morzu generuje do czterech miejsc pracy na lądzie.

–  Znając te wszystkie dane, śmiem twierdzić, że Polska ma wszelki potencjał, by stać się unikatowym w skali europejskiej centrum zarządzania statkami zarówno polskich, jak i zagranicznych armatorów – podsumowuje Ireneusz Kuligowski, prezes Polskiego Związku Zarządców Statków.

***

O PZZS: Polski Związek Zarządców Statków z Gdyni reprezentuje przedsiębiorstwa ship managementowe, zarządzające w całkowitym lub częściowym zakresie 230 jednostkami (głównie zagranicznych właścicieli i armatorów operującymi w żegludze międzynarodowej) o ogólnym tonażu ok. 2,5 mln DWT (z ang. deadweight tonnage). Więcej na www.pzzs.pl

Tekst i zdjęcia: materiały prasowe PZZS

Previous

CRIST wśród najlepszych polskich eksporterów do Francji

Next

Modernizacja układu falochronów osłonowych w Porcie Północnym w Gdańsku – podpisanie umowy

Zobacz również