8 marca br. w sali konferencyjnej Ośrodka Kultury Morskiej w Gdańsku odbyła się bardzo sprawnie przeprowadzona konferencja „Dziewczyny na fali”. Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią konferencja obchodziła swój mały Jubileusz, będąc organizowaną po raz piąty. Swoimi doświadczeniami zawodowymi, oscylującymi wokół morza i gospodarki morskiej, ale także swoimi morskimi pasjami dzieliły się ze słuchaczami cztery Panie. Główne gremium wśród obecnych stanowiły Panie przybyłe na tę konferencję, ale też ze szczególną atencją powitano kilku uczestniczących w tym spotkaniu Panów, wśród nich dyrektora Narodowego Muzeum Morskiego dr. Roberta Domżała.
Trzeba powiedzieć, że każda z referujących swój temat Pań zmieściła się w zaplanowanych 15 minutach, po czym, po każdym przekazie, uczestnicy mieli możliwość zadawania pytań w ściśle przestrzeganym harmonogramie 10-ciu minut. Powiem, że uczestniczyłem już w niejednej konferencji, i tę właśnie odebrałem jako dynamicznie przeprowadzoną imprezę, bez objawów znudzenia wśród przybyłych. Wszyscy z dużą dawką zainteresowania przyjmowali przekazywane im opowieści.
Jako pierwsza wystąpiła Anna Miler – badaczka historii kobiet, animatorka kultury, działaczka społeczna i storytellerka. Prezentowała materiał dotyczący kobiet w przemyśle okrętowym i okołomorskim, z motywem głównym – „Kobiety też budują statki”, aż chciałoby się dodać, że również je projektują.
Warto w tym miejscu przypomnieć (jako pokonferencyjny dodatek redakcji), że w Stoczni Gdynia S.A. w charakterze Głównego Projektanta pracowały swego czasu dwie Panie. Przypominam tu sytuację z roku 2006 (kiedy to stocznia ta jeszcze z powodzeniem budowała statki). Pierwszą w historii tej stoczni była p. Elżbieta Dudziuk (funkcję głównego projektanta pełniła w latach 1993-1996), a w roku 2006 była jej dyrektor ekonomiczną. Druga z Pań – Anna Harańczyk w roli głównego projektanta od roku 1999 do 2006 występowała 15 razy (jak wówczas dodawała – pod okiem generalnego projektanta Wojciecha Żychskiego). Pani Anna wtedy brała udział w projektowaniu prototypowego kontenerowca serii B8276-1, uznanego za największy zbudowany (do 2006 roku) w polskiej stoczni kontenerowiec o nośności 58 000 ton. Statek ochrzczony 26 stycznia 2006 r. jako „Charlotte Wulff” (przez 11-letnią córkę niemieckiego armatora – John-Peter Wulff Schiffartsgesellschaft mbH & Co. KG. z Kollmar, o imieniu Charlotte), wchodził do eksploatacji jako „Maersk Diadema”.
Druga z prelegentek, Justyna Szumacher opowiedziała w bardzo interesujący sposób o swojej pasji. Pasja to niezwykła, a dotyczy nurkowania wśród rekinów, nawet tych największych i najbardziej niebezpiecznych. Jak twierdziła atak na człowieka należy do rzadkich przypadków i naprawdę trzeba się natrudzić aby go sprowokować. Natomiast należy przestrzegać wszelkich możliwych, znanych ludziom środków bezpieczeństwa, a najlepiej podczas spotkań patrzeć tej rybie (bo rekin rybą przecież jest) prosto w oczy (co w przypadku rekina młota nie wygląda na czynność prostą do przeprowadzenia), z zachowaniem spokoju oczywiście. Zapytałem później o rolę trzymanych w rękach przez nurków rur plastikowych – czy są do obrony, czy odpychania zbyt natrętnych osobników – nie, pełnią funkcję bardzo ciekawą – ich zadaniem jest występowanie w roli „płotu” wyznaczającego rekinowi jego nieprzekraczalny zasięg – i one to pojmują! Podczas prezentacji mogliśmy obejrzeć piękne zdjęcia wykonane pod wodą przez znakomitego fotografa Roberta Grażdana Knazia.
Trzecia z Pań, Zofia Olchowy mówiła o swojej pracy w charakterze trzeciej oficer, nie gdzie indziej, a na naszej narodowej dumie, żaglowcu szkolnym „Dar Młodzieży”, gdzie pełni m.in. funkcje szkoleniowe wobec młodego, marynarskiego narybku. I jak mówiła kiedy stworzy się już grupę ludzi skłonnych do wykonywania czynności zespołowych, to już idą w parze i praca, i z niej płynąca satysfakcja – przykładowo żagli na maszt nie postawi jedna osoba, bez względu na swoją funkcję pełnioną na żaglowcu, podobnie i jedna osoba nie zacumuje statku przy nabrzeżu. 3 oficer Zofia Olchowy prezentowała też statystyki pokazujące coraz większe wśród młodych kobiet zainteresowanie pracą na morzu. Omówiła też motywacje powodujące to zainteresowanie. Kiedy zapytałem o plany związane z osiągnięciem największej liczby złotych pasków na epoletach (znaczy tych czterech kapitańskich), z pewną dawką skromności odpowiedziała, że najpierw interesuje ją ten drugi – drugiej oficer.
Czwarta z Pań, Dominika Milion, dziś dyrektorka ds. zrównoważonego rozwoju w Baltic Hub (DCT Gdańsk Sp. z o.o.), mówiła o swojej, niekoniecznie prostej drodze do zajmowanego obecnie stanowiska. Jako absolwentka szczecińskiej Wyższej Szkoły Morskiej, którą ukończyła z wyróżnieniem, pracowała u niemieckiego armatora w charakterze trzeciej oficer. Swoją opowieść podkreślała zdjęciami z pracy na morzu, dzisiaj już pamiątkowymi. Jak mówiła każde zejście ze statku kojarzyło się z powracającą tęsknotą za kolejnym zamustrowaniem, i do dzisiaj jest co nieco zdziwiona, że udało jej się tę tęsknotę w sobie uśpić i osiąść na dłużej w pracy na lądzie, ale jednak w miejscu, do którego zawijają największe światowe kontenerowce. Podkreślała też, że w biurach DCT pracują setki kobiet, jednak już do podjęcia pracy na suwnicach i innych urządzeniach obsługujących terminal jest ich zasadniczo mniej chętnych.
A jako, że konferencja miała charakter świąteczny, wręczeniem drobnych upominków i tradycyjnych, związanych z Dniem 8. marca, niosących powiew wiosny tulipanów, zajął się Dyrektor Robert Domżał. Rozlosowano też nagrody i inne upominki wśród Pań (i Panów) uczestniczących w konferencji. Nagroda główna, rejs na sztandarowym żaglowcu miasta Gdańsk „Generale Zaruskim”, losowana przez kapitana jednostki Jerzego Jaszczuka, przypadła w udziale nomen omen mężczyźnie… Pozostałe nagrody trafiły już jednak w ręce kobiet.
Miałem tam i ja swoje „małe co nieco…”
Tekst i zdjęcia: Cezary Spigarski