Zatonięcie promu „Jan Heweliusz”, do którego doszło 30 lat temu u wybrzeży Rugii rankiem 14 stycznia 1993 r., jest po dziś dzień uznawane za największą morską katastrofę w dziejach polskiej floty handlowej w czasie pokoju. Szalejący wówczas na południowym Bałtyku sztorm o niespotykanej sile ponad 12 stopni w skali Beauforta spowodował gwałtowny przechył i przewrócenie się stępką do góry płynącej do Ystad jednostki, doprowadzając tym samym do śmierci 55 znajdujących się na pokładzie osób. Zginęli wszyscy pasażerowie, a spośród 29 członków załogi służbom ratowniczym udało się z trudem ocalić 9 ludzi. To właśnie jeden z nich, drugi elektryk Grzegorz Sudwoj, zdecydował się przekazać do Muzeum wyjątkowe przedmioty osobiste, związane z katastrofą.

Fragment książki Ryszarda Leszczyńskiego „Ginące frachtowce” tom III – z krótką relacją Grzegorza Sudwoja, udzieloną dziennikarce Dziennika Bałtyckiego – kliknij tu

Ludzki wymiar katastrofy

Kilka miesięcy temu, krótko po 29. rocznicy zatonięcia „Heweliusza”, pan Sudwoj zdecydował się podarować NMM kombinezon ratunkowy, który miał na sobie w chwili katastrofy. To właśnie ten sprzęt pozwolił mu przetrwać w ekstremalnych warunkach o kilka bezcennych chwil dłużej w oczekiwaniu na ratunek. Wyjątkowymi obiektami o symbolicznej wymowie są jednak przedmioty przekazane do Muzeum przez pana Sudwoja: jest to skórzana saszetka wraz z zawartością, która poszła na dno razem z tonącym „Heweliuszem”. Krótko po katastrofie została odnaleziona przez niemieckich nurków, którzy badali obszar zatonięcia promu.

Dzięki dokumentom znajdującym się w saszetce przedmioty te wróciły do właściciela. Pan Sudwoj przechowywał je przez te wszystkie lata w takim stanie, w jakim mu je zwrócono. – informuje Wojciech Ronowski, kierownik Zespołu ds. Historii Techniki Morskiej i Rzecznej.

Oprócz dokumentów wśród podniesionych z wraku przedmiotów znajdował się również elektroniczny zegarek, podręczny notes z zapiskami, podróżny przybornik do szycia oraz modlitewnik i brelok ze św. Krzysztofem, patronem przewoźników. Kiedy pracownicy Muzeum zaczęli przeglądać zawartość saszetki, spomiędzy kartek dokumentów wysypał się piasek z dna morskiego, z miejsca, gdzie spoczął „Heweliusz”.

Fenomen tych obiektów polega na tym, że w innych okolicznościach byłyby zupełnie zwyczajnymi przedmiotami. Przez kontekst katastrofy, tak dobrze widoczny chociażby w rozmazanych przez morską wodę literach, rdzy na metalowych elementach czy zniszczonej skórze saszetki stają się one ważnymi, niezwykle osobistymi świadectwami historii – zauważa dr Marcin Westphal, z-ca dyrektora NMM ds. merytorycznych.

W narracji historycznej to często właśnie te z pozoru prozaiczne, codzienne przedmioty, ale powiązane z konkretnymi ludźmi, mają największą siłę oddziaływania. Pomagają one odbiorcom zidentyfikować się z uczestnikami tamtych wydarzeń, doświadczyć szczególnego rodzaju emocji, a to ma z kolei ogromne znaczenie w przekazywaniu wiedzy, zwłaszcza młodszemu pokoleniu.

Kolekcja NMM związana z „Janem Heweliuszem” powiększa się

Przedmioty podarowane Muzeum przez pana Grzegorza Sudwoja mają tym większe znaczenie, że wspomnienia związane z zatonięciem „Heweliusza” są pomimo upływu lat wciąż trudne do przekazania.

W tym przypadku obiekty będące własnością uczestnika katastrofy są niezwykle ważnymi zabytkami, dokumentującymi jej ludzki wymiar. Dzięki nim nasze zbiory związane z tymi tragicznymi wydarzeniami powiększają się i uzyskują również personalny charakter. Historia polskiej floty handlowej, którą Narodowe Muzeum Morskie od dziesięcioleci utrwala i upowszechnia, to nie tylko statki, ale również, a może przede wszystkim ludzie. Tego rodzaju osobiste pamiątki pomagają nam wysunąć na pierwszy plan właśnie ten punkt widzenia na morską historię Polski. – mówi dr Robert Domżał, dyrektor NMM.

Dotychczas w kolekcji NMM znalazły się takie przedmioty związane z „Janem Heweliuszem”, jak oryginalne koło ratunkowe, podniesione z powierzchni wody przez duński śmigłowiec podczas akcji ratunkowej, model promu, a także gwasz autorstwa Grzegorza Nawrockiego przedstawiający katastrofę, namalowany na podstawie relacji świadków i uczestników zdarzenia. Muzeum zaprezentowało je w 2018 r. na wystawie czasowej pod tytułem „Bałtycka autostrada”, na której „Jan Heweliusz” został pokazany w kontekście historii i rozwoju polskiej żeglugi promowej.

Tym, którzy nie wrócili z morza

13 stycznia o godzinie 9:00, w przededniu 30. rocznicy katastrofy promu dyrekcja i pracownicy Muzeum zapalili znicze przy pomniku ku czci „Tych, którzy nie wrócili z morza”, znajdującym się w sąsiedztwie głównej siedziby NMM na Ołowiance. Monument został odsłonięty w 14. rocznicę zatonięcia „Heweliusza”, a tworzy go spoczywająca na ziemi kotwica awaryjna wydobyta z wraku promu oraz blok zielonkawego marmuru – kamienia, który barwą i żyłkowaniem przypomina falującą morską toń. Pomnik jest miejscem pamięci o tych, którzy zginęli na morzu, a szczególnie o ofiarach katastrofy z 14 stycznia 1993 r.

Tekst i zdjęcia: materiały prasowe NMM

* * *

Należy tu dodać, że jedną z najlepszych relacji dotyczących katastrofy, opartą na wnikliwych badaniach dokumentów Izby Morskiej, relacji osób, którym dane było uratować się, stworzył nieżyjący już dr Ryszard Leszczyński. Prawie 150 stron wydanego przez naszą Fundację III tomu „Ginących frachtowców” poświęcone zostało promowi „Jan Heweliusz”, członkom jego załóg, ale również pechowym wydarzeniom, które miały miejsce podczas eksploatacji promu przed tragicznym dniem 14 stycznia 1993 roku (CS).

Książka (i pozostałe tomy opracowań Ryszarda Leszczyńskiego) jest do nabycia w naszej księgarni – kliknij tu

Previous

W gdyńskiej Naucie dobre rozpoczęcie roku

Next

Msza Ludzi Morza u gdyńskich Redemptorystów

Zobacz również