Każdy idący w młodości na morze spodziewa się, że spotka tam ludzi niezwykłych – twardych, upartych, silnych fizycznie i mentalnie, ludzi podobnych tym, których poznał w marynistycznej literaturze z młodości i za takimi się oglądają wokół siebie. Marynarze, rybacy, żeglarze zawsze śledzili i wciąż śledzą to, co dzieje się na morzu w ich środowisku. Każde wydarzenie odbiegające od standardów, niezwykłe, ciekawe przywołuje legendarne postacie z historii żeglugi, budzi zainteresowanie i dyskusje w środowisku. Ludzie morze z niezwykłym zainteresowaniem śledzą poczynania wybitnych żeglarzy, podróżników i wszystkich, którzy dokonywali i dokonują rzeczy niezwykłych. Z pokładu statków, na których pływają przyglądają się nie tylko morzu, ale przede wszystkim ludziom, którzy mierzyli się i mierzą z nim z pokładów łódek, jachtów i kajaków, gdzie wysokość fali zasłania widnokrąg, a jej woda wlewa się do kokpitu mocząc sternika.

Wielu tych ludzi, których podziwiają, od Slocuma do Aleksandra Doby właśnie, spotykać mogli na gdyńskich Kolosach. Z pośród wszystkich tam poznanych, jeden wydawał się szczególnym, był nie tylko kajakarzem ale latał na szybowcach, skakał ze spadochronem i uprawiał również kolarstwo. Uzyskał też rozszerzony patent sternika jachtowego. Energia i aktywność rozsadzały go od wnętrza. Trudno było nie zwrócić na niego uwagi, gdyż napotykali się na notatki o jego wyczynach niemal rokrocznie. Z wód śródlądowych szybko przeniósł się na morze przepływając w roku 1991 całą polską morską granicę i przez cieśninę Pilawską dotarł do Elbląga. Z morza często wracał na europejskie rzeki i kanały bijąc wciąż jakieś rekordy w długościach tras i czasach odbywanych rejsów. Jednak będąc na morzu złapał bakcyla „M”, który zaczął go dręczyć i wyzwalać nowe marzenia, nowe cele. Zasmakował w pływaniu po morzu. Opłynął kajakiem Jutlandię, Zelandię i Bałyk. Zamarzył mu się Bajkał i zrobił to. W końcu dopadł go Atlantyk. Najpierw Morze Północne do Narwiku, aż w końcu w poprzek wielkiej wody! Nie ma sensu detalicznie opisywać tu jego dokonań, to każdy może znaleźć w Internetowych, prasowych publikacjach i książkach przez niego napisanych, jak i o nim samym pisanych przez innych. Trudno tutaj klasyfikować jego wyczyny, ale na pewno najbardziej jest znany z przepłynięcia kajakiem Atlantyku. Zrobił to trzykrotnie. Był znakomitym gawędziarzem i lubił przekazywać wiedzę o swoich przygodach otoczeniu. Fascynował swoją energią i parciem na aktywne życie. Ludzie morza patrzą na niego z punktu widzenia profesjonalistów, ludzi, którzy na morzu spędzili po kilkadziesiąt lat. Wielokrotnie na otwartym morzu pływali w małych łódkach, czy gumowych pontonach i często czuli to morze tak, jak on je postrzegał i tym bardziej potrafią docenić, to czego dokonał.

Taki człowiek jak Aleksander, którego przyjaciele Olkiem nazywali, otrzymywał wiele wyróżnień, odznaczeń i nagród. Powszechnie doceniano jego heroizm i dokonania, ale są wśród nich takie wyróżnienia, które przez środowisko morskie, nie tylko zawodowe ale i żeglarskie, są najwyżej cenione. Bardzo wysoko cenimy KOLOSY (2000, 2909) i SUPER KOLOSA 2011. Kolejnego KOLOSA przyznano kajakarzowi w 2015 roku. Bardzo doceniamy w naszym środowisku międzynarodową nagrodę CONRADY, którą Olek otrzymał w 1999 roku. Dowodem wielkiego uznania przez środowisko morskie (zawodowe) było przyznanie w roku 2012 Dyplomu Kapitana Żeglugi Wielkiej Honoris Causa nr. 6 przez Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Tym dyplomem Aleksander DOBA został przyjęty do zawodowej morskiej rodziny — to wielkie wyróżnienie naszego środowiska.

22 lutego 2021 odszedł na „ostatnią wachtę” na afrykańskiej górze Kilimandżaro wspaniały człowiek, który udowadniał wszystkim, że życie jest tyle warte ile zrealizowane marzenia. Kilimandżaro było jego ostatnim wielkim marzeniem i pewnie uznał, że ma już wszystko za sobą. Zawsze pozostanie w naszej pamięci jako człowiek niezłomny, radosny, przyjacielski i naprawdę wielki nie tylko duchem.

LOBO

Zdjęcia: Cezary Spigarski

Post Scriptum

Tomku, kapitanie żeglugi wielkiej, „wytrawny  żeglarzu,” nauczycielu morskiego zawodu. człowieku ,któremu jak sam pisałeś „Życie falami pisane” było dane, bardzo jestem wdzięczny za „obraz marzeń i dokonań Aleksandra Doby” „oceanicznego kajakarza”, który na drodze do gwiazd, stał się jedną z nich.

Aleksander, pomimo, że nie był członkiem Ligi Morskiej i Rzecznej, to jednak miał wielki wpływ na promocję kultury morskiej, walorów rzek i mórz, oceanu w świadomości polskiego społeczeństwa. Dla członków Ligii Morskiej i Rzecznej, stał się inspiracją i przesłaniem „Jeżeli chcesz osiągnąć źródło, czasami trzeba płynąć pod prąd, iść pod górę” (JPII).

Aleksandrze, dziękujemy Ci bardzo, że byłeś wśród nas, ale i za to, że nadal jesteś NON OMNIS MORIAR.

„Nawiguj bez przeszkód po gwiazd pełnym niebie,

Nie czuj się obco, bowiem jesteś wciąż u siebie.”

Spoczywaj w spokoju Aleksandrze

W imieniu LMiR

Andrzej Królikowski Prezes

Previous

Operator promowy Stena Line chce zwiększyć liczbę kobiet zatrudnionych w branży morskiej

Next

Przekop Mierzei Wiślanej - trwają intensywne prace

Zobacz również